Zapraszam także tutaj:

środa, 31 października 2012

Niezbyt udana domowa maska z jogurtu, majonezu i miodu

Wczoraj postanowiłam trochę dogodzić moim włosom i zafundować im domową maskę z naturalnych produktów. Maski takie robię rzadko, po prostu dlatego, że zwykle używam drogeryjnych. Myślałam, że się ucieszą, ale niestety się pomyliłam :(
 
Maskę zrobiłam z następujących składników:
  • 2 łyżki jogurtu naturalnego
  • łyżka majonezu
  • łyżka miodu
  • kilka ml oleju z pestek winogron
  • kilka ml oleju rycynowego
  •  
W wakacje robiłam podobną maskę, o czym pisałam tutaj i sprawdziła się świetnie - włosy były miękkie, gładkie i dobrze nawilżone. Myślałam, że użyte wcześniej składniki sprawdzą się dobrze także w innej konfiguracji, niestety tak się nie stało. Powstałą mieszankę nałożyłam na włosy na 2,5h pod czepek i ręcznik, następnie umyłam włosy Facelle i nałożyłam na chwilę balsam Mrs. Potter's.
 
Nie wiem, co zrobiłam źle - po wyschnięciu włosy były okropnie sztywne, twarde, bardzo ciężko było je rozczesać i doprowadzić do porządku. Chyba nigdy nie widziałam ich w takim stanie. Do ich wygładzenia musiałam użyć dodatkowej porcji odżywki b/s, a także kremu do rąk...
 
Rano, po nocy spędzonej w warkoczu wyglądały nieco lepiej - były dość gładkie, jednak nadal twarde, trudne do rozczesania i w ogóle jakieś nieswoje, do tego doszły jeszcze suche końce. Zupełnie nie spodziewałam się takiego efektu, biorąc pod uwagę to, jakich produktów użyłam do zrobienia maski i nie wiem, czym takie działanie mogło zostać spowodowane.
 
 
Zdjęcie przedstawia dzisiejsze włosy - niestety nie udało mi się zrobić lepszego, gdyż przy obecnej pogodzie ciężko o dobre oświetlenie. Widzicie te suche końce?
 
Swoją drogą - moje włosy ostatnimi czasy nabierają blasku! Nie wiem, czym dokładnie jest to spowodowane, ale bardzo mnie to cieszy :))) Wyglądają coraz lepiej zarówno na zdjęciach, jak i na żywo, obserwuję ostatnio duże zmiany w ich wyglądzie, są coraz zdrowsze :)
 
 
Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

wtorek, 30 października 2012

Peeling skóry głowy - dlaczego warto go robić?


Dziś wpis dotyczący peelingu skóry głowy.


  Na czym polega peeling skóry głowy?   

Podobnie jak w przypadku peelingu całego ciała, polega on na ścieraniu martwego naskórka i pozbywaniu się zanieczyszczeń. Również skóra głowy wymaga od czasu do czasu odświeżenia i oczyszczenia. Jest to bardzo istotne z kilku względów:
  • ścierając martwy naskórek, przygotowujemy skórę głowy do stosowania wcierek i innych preparatów - dzięki peelingowi ich działanie może być lepsze, gdyż zawarte we wcierkach substancje mogą zostać łatwiej przyswojone przez skórę głowy
  • peeling daje świetne uczucie odświeżenia - warto go wykonywać w przypadku, kiedy odczuwamy swędzenie, zauważymy szybsze przetłuszczanie lub łuszczenie się skóry głowy. Uwaga: peeling nie zawsze załatwi sprawę - jeśli mimo stosowania go stan twojej skóry głowy cię niepokoi, warto udać się do dermatologa, gdyż mogą być to objawy poważniejszego schorzenia.
  • wykonując peeling, jednocześnie robimy masaż skalpu, który jest bardzo ważny - poprawia ukrwienie skóry głowy, odżywiając i dotleniając cebulki
  • oczyszczając skórę głowy, dbamy o odpowiednią pracę gruczołów łojowych

 

  Kiedy powinniśmy wykonywać peeling skóry głowy?  

Peeling taki powinno się wykonywać raz na 1-2 tygodnie, a w szczególności kiedy:
 
- mamy skłonności do łupieżu
- czujemy, że nasza skóra głowy się łuszczy
- nasza skóra produkuje zbyt wiele sebum, włosy szybciej się przetłuszczają
- kiedy zamierzamy stosować wcierki i inne kuracje dla skóry głowy
 
 

  Jak wykonać peeling?   

Najlepiej użyć do tego cukru, ewentualnie kaszy, płatków owsianych lub ziareken kawy. Ja polecam opcję z cukrem, gdyż na pewno nie będzie problemu z wypłukaniem go z włosów :) Łyżkę cukru należy dodać do niewielkiej ilości szamponu lub odżywki, a następnie przez 2-3 minuty delikatnie masować wilgotny skalp. Ważne, aby robić to bardzo delikatnie! - nie szarpać ani nie trzeć zbyt mocno. Należy także pilnować, aby peeling wykonywać bezpośrednio na skórze, a nie na włosach u nasady (przy długich włosach nie jest to takie proste...). Następnie dokładnie spłukać lub po prostu umyć włosy.
 
 
Bardzo polecam robienie takiego peelingu. Stosuję go od początku włosomaniactwa i bardzo sobie to chwalę, uwielbiam uczucie odświeżenia, jakie pozostawia :)
 
 
Ostatnio czuję jakiś deficyt pomysłów na nowe posty, więc pomyślałam, że spytam Was o radę - może jest coś, o czym chciałybyście przeczytać na moim blogu, o coś zapytać, czegoś się dowiedzieć? W miarę swoich możliwości chętnie podejmę taki temat :)
 
 
Pozdrawiam serdecznie!
Klaudia

sobota, 27 października 2012

Jak dbać o włosy zimą?

Źródło: http://economictimes.indiatimes.com/


Ponieważ wczoraj spadł pierwszy w tym roku śnieg, postanowiłam zamieścić post na temat pielęgnacji włosów zimą. Jak wiadomo, dla włosów nie jest to łatwa pora roku ze względu na panujące warunki atmosferyczne, ogrzewanie, szaliki, czapki, grube ubrania. Chciałabym omówić pewne kwestie, na które warto w tym czasie zwrócić uwagę :)
 
 
Przede wszystkim należy zadbać o dobre zabezpieczenie włosów. Są one nieustannie narażone na ocieranie się o kurtki i swetry, co powoduje ich elektryzowanie się i niszczenie. Dlatego też wychodząc z domu włosy należy związać lub zapleść warkocz, aby ograniczyć ich kontakt z odzieżą i uniknąć ciągłego ich poprawiania. Nie cierpię, kiedy wyrywam sobie włosy, wyciągając je spod kurtki :( Dlatego ich związywanie to absolutna konieczność!
 
Kolejną ważną rzeczą w zimie jest noszenie czapki, gdyż włosom nie służy zbyt niska temperatura, podobnie jak z resztą wiatr i wilgoć. Nie warto się męczyć na mrozie, przeziębiając cebulki (i nie tylko...), tylko sięgnąć po jakieś ciepłe nakrycie głowy :) Najlepiej, kiedy jest zrobione z jakiegoś przyjaznego, naturalnego tworzywa.
 
W zimie warto również zabezpieczać włosy silikonami, np. w serum albo w odżywce. O ile w innym okresie mogą włosy obciążyć, zimą będą stanowiły bardzo dobre zabezpieczenie przed urazami mechanicznymi. Aktualnie sama poszukuję dobrej odżywki z lekkim silikonem - jeśli ktoś mógłby mi coś polecić, byłabym wdzięczna :)
 
W pielęgnacji warto również wprowadzić częstsze olejowanie. Olej tworzy na powierzchni włosa ochronną warstwę zapobiegającą nadmiernej utracie wody. W przeciwieństwie do lata, zimą nie musimy się obawiać o nadmierne obciążenie włosów, gdyż nie towarzyszą nam upały i skóra głowy wolniej się przetłuszcza. Dlatego też, spędzając jakiś chłodny zimowy wieczór w domu, powinnyśmy pamiętać o nałożeniu oleju - włosy na pewno się odwdzięczą :)
 
Oczywiście podobnie jak w czasie innych pór roku unikamy suszarki, prostownicy i lokówki, gdyż w szczególny sposób osłabiają one włosy. Pamiętamy także o zdrowym odżywianiu! Zimą co prawda nie mamy wielkiego wyboru, jeśli chodzi o owoce, ale w miarę możliwości starajmy się jeść dużo warzyw, cytrusów i innych produktów, które zawierają cenne dla włosów substancje. Można też pokusić się o suplementację i wypróbować jakieś syntetyczne środki. Zasad zdrowego odżywiania staramy się przestrzegać także w szkole, pracy i na uczelni, o czym pisałam już tutaj :)
 
 
Lubicie zimę? Jak Wasze włosy znoszą tą porę roku? Z czym macie największe problemy i jak sobie z nimi radzicie?
 
Jeśli o mnie chodzi, to niestety nie lubię zimy :( Jestem osobą, która mogłaby mieć wieczne lato - kocham upały, a nienawidzę mrozu, śniegu, krótkich dni... Cóż, chyba nie pozostaje mi nic innego, jak czekać do wiosny :)
 
Pozdrawiam,
Klaudia

PS. Wychodząc naprzeciw zimie postanowiłam zmienić wygląd bloga i wprowadzić tu trochę wiosny :) Wreszcie także uporządkowałam posty i umieściłam je w odpowiednich zakładkach. Jak Wam się podoba?

środa, 24 października 2012

Oleje, które przetestowałam (październik 2012)

http://www.essentialoils.co.za
 
Olejowanie to chyba jeden z najważniejszych i jednocześnie najciekawszych aspektów dbania o włosy, a właśnie zdałam sobie sprawę, że traktuję ten temat trochę po macoszemu - o olejach pisałam jak dotąd bardzo niewiele, a przecież to bardzo obszerne zagadnienie :) Postanowiłam więc to zmienić i podzielić się z Wami przynajmniej olejami, które do tej pory przetestowałam. Jak wiadomo, włosy można olejować na wiele sposobów - na mokro, na sucho, na odżywkę, bez odżywki, solo, w mieszankach, maskach... Bardzo trudno jest ocenić działanie poszczególnych kombinacji, a jeszcze trudniej jest je opisać. W dzisiejszym poście przedstawię więc po prostu wszystkie oleje, które jak dotąd zagościły na mojej głowie i każdy opiszę w paru słowach :)
 
 
   OLEJ Z PESTEK WINOGRON   
 
Na początku włosomaniactwa kupiłam dużą butlę (firmy Monini) za ok. 12-15zł/500ml i służy mi ona do teraz. Jest niedrogi i łatwo dostępny, a ponadto działa na włosy bardzo dobrze. Moje w widoczny sposób odżywia, wygładza i pogrubia! Lubię stosować go zarówno solo, jak i w połączeniu z olejkiem rycynowym. Ponieważ jest tani, można go wykorzystać jako bazę do masek. Używam go także do olejowania twarzy. Od samego początku sprawdza się na moich włosach bardzo dobrze, więc pewnie nie raz będę do niego wracać :) 
 
Nie jestem pewna, czy ten olej, który posiadam, nie jest rafinowany. Nierafinowany olej winogronowy zwykle ma ciemny kolor i wyczuwalny zapach, które w przypadku Monini nie występują. Jak wiadomo, rafinacja pozbawia olej wielu cennych substancji :( Ponieważ jednak jego działanie jest dobre, nie narzekam, ale na przyszłość postaram się kupować nierafinowaną wersję :)
 
 
 
 
 
    OLEJEK ALTERRA - GRANAT & AWOKADO    
 
Kolejny niedrogi i łatwo dostępny olej, który można (lub można było - nie jestem pewna, czy nie został wycofany) dostać w Rossmannie za ok. 12-16 zł/100ml. Jego recenzja znajduje się tutaj. Jest to mieszanka różnych naturalnych olejów, nie zawiera barwników, parafiny ani syntetycznych substancji. Początkowo byłam bardzo zadowolona z jego działania - włosy były miękkie, gładkie, odpowiednio dociążone i sypkie. Z czasem nauczyłam się jednak, że nie można go stosować zbyt często, gdyż wówczas może wręcz wysuszać włosy. Od jakiegoś czasu stosuję go więc dość ostrożnie, a właściwie prawie w ogóle z niego zrezygnowałam na rzecz innych olejów.
 
 
   OLEJEK RYCYNOWY   
 
Również jest to olej tani i łatwo dostępny - 30ml buteleczka kosztuje od 2 do 4zł i dostaniemy ją w każdej aptece. Znany jest z dobrego działania na włosy, a także rzęsy i paznokcie. Stosowałam go na dwa sposoby: na skórę głowy, aby przyspieszyć porost, oraz w połączeniu z winogronowym na całej długości. Lepiej sprawdził się w pierwszym przypadku - włosy rosną po nim jak szalone! :) Pisałam o tym m.in. tutaj. Stosowany na całej długości oczywiście również przyczynia się do odżywienia i nawilżenia włosów, ale efekt jest nieco mniej spektakularny, ciężko go dokładnie ocenić, gdyż nigdy nie stosowałam go solo ze względu na jego tępą konsystencję, zawsze łączyłam go z innym olejem. Jako przyspieszczacz działa jednak świetnie i na pewno nie raz będę do niego wracać :)
 
 
    OLEJ Z MIGDAŁÓW    
 
Nabyłam go niedawno, kiedy byłam na wakacjach we Lwowie. Kupiłam go w samoobsługowej aptece za ok 8zł/50ml. Nie zdążyłam go jeszcze dokładnie przetestować, użyłam go zaledwie kilka razy, ale już mogę powiedzieć, że jest to chyba najlepiej działający olej z całej gromady :) Włosy są po nim niesamowicie miękkie i gładkie! Przed ostatnim myciem pierwszy raz nałożyłam go na odżywkę (Isanę z olejkiem babassu) i była to chyba pierwsza rzecz, która dała na moich włosach efekt wow :) Bardzo sobie chwalę ten olejek, szkoda, że w Polsce nie jest tak łatwo dostępny.
 
 
   OLIWA Z OLIWEK   
 
Był to pierwszy olej, jaki zastosowałam, użyłam go jednak tylko 2 razy, bo potem mi się skończył :P Nie mogę więc powiedzieć w zasadzie nic o jej działaniu. Planuję wypróbować, kiedy skończy mi się winogronowy - raczej nieprędko.
 
 

Jakie oleje chciałabym przetestować?

Aktualnie mam na oku olejki łopianowe Green Pharmacy, znalazłam je nawet w lokalnej drogerii w moim mieście, nie będę więc miała problemów z ich zakupieniem. Planuję wypróbować wersję ze skrzypem przeciwko wypadaniu włosów, poczekam jednak, aż skończy mi się olejek rycynowy.
 
Źródło: http://wizaz.pl
 
W moim mieście znalazłam też sklep z ekologiczną żywnością, w którym mają spory wybór olejów, również chciałabym niektóre wypróbować, np. lniany, z wiesiołka i tym podobne.


 A Wy? Jakie oleje lubicie najbardziej, które sprawdziły się najlepiej na Waszych włosach? :)
 
Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

wtorek, 23 października 2012

TAG: Moje blogowe sekrety

Sporo ostatnio tych tagów... postanowiłam odpowiedzieć na kolejny :) W tym przypadku akurat nie otagował mnie nikt, skorzystałam z otwartego zaproszenia jednej z blogerek, gdyż tag wydał mi się ciekawy :)
 
 
 
ZASADY:
1. Zamieść baner w poście odpowiadającym na tag.
2. Napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady z zabawy.
3. Opowiedz na wszystkie pytania.
4. Zaproś do zabawy 5 innych blogerek.


1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty? 
 
Bloga prowadzę od maja bieżącego roku. Posty publikuję codziennie lub co drugi dzień, o ile gdzieś nie wyjeżdżam :) Lubię tą regularność, bo właściwie stale pojawia się coś, o czym można by napisać.


2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności? 
 
Kilka razy, czasami gdy nie robię nic ważnego, od czasu do czasu odświeżam stronę żeby sprawdzić, czy nie ma nowych komentarzy. Nie robię tego w pierwszej kolejności, często najpierw wchodzę na facebooka lub sprawdzam pocztę.


3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym, że prowadzisz bloga? 
 
Czy wiedzą to nie wiem, bo nie jestem w stanie tego stwierdzić, mogę tylko powiedzieć, kogo osobiście o prowadzeniu bloga poinformowałam. Jest to właściwie tylko kilka koleżanek, nie rozpowszechniałam adresu na jakąś szerszą skalę :)


4. Posty jakiego typu najbardziej interesują Cię u innych blogerek?
 
Przede wszystkim wszelkie aktualizacje włosów, lubię patrzeć, jak z miesiąca na miesiąc pięknieją :) Lubię też czytać o składnikach kosmetycznych, gdyż uważam, że umiejętność czytania składów jest kluczowa w pielęgnacji. Innymi postami dotyczącymi dbania o włosy oczywiście też nie gardzę :) Lubię też czytać o zdrowym odżywianiu, pomysłach na urozmaicenie diety, składnikach pokarmowych, które mogą przyczynić się do poprawy stanu naszych włosów i organizmu. Nie lubię natomiast postów makijażowych, ponieważ nie lubię się mocno malować oraz tych typu denko - kompletnie nie rozumiem, po co kupować masę kosmetyków i później zużywać je na siłę.


5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?
 
Tak, przede wszystkim oczywiście pięknych włosów, zwłaszcza, jeśli poprawa ich stanu nastąpiła w krótkim czasie. Ja z moimi ciągle się męczę i mimo, że trwa to już prawie 8 miesięcy, nadal nie wyglądają jakoś super zdrowo. To bywa naprawdę irytujące, ale staram się i walczę dalej :)
 

6. Czy zdarzyło Ci się kupić jakiś kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu? 
 
Raczej nie, zwykle kupuję kosmetyki, które ktoś już zrecenzował i polecił, dopiero wówczas dokładam do tego własną recenzję. Treść bloga jest dla mnie kwestią podrzędną, w tym przypadku bardziej liczy się mój portfel :P


7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy? 
 
Nieco więcej, ale niewiele. Z natury jestem oszczędna i także tutaj racjonalnie planuję zakupy, rzadko zdarza mi się kupić kosmetyk, który nie jest mi niezbędnie potrzebny do życia. Zupełnie nie wciąga mnie ten szał na kupowanie i testowanie wszystkiego na potęgę, nie lubię mieć nadmiaru produktów na stanie :P Nawet jeśli bardzo chcę wypróbować jakiś nowy kosmetyk, czekam, aż zużyję poprzedni. Tym sposobem moja łazienka nie wygląda jak cała drogeria, a portfel nie narzeka :)


8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?
 
Niestety to, że zabiera mi sporo czasu. Który właściwie mam, więc jakoś szczególnie nie narzekam, jednak czuję, że mogłabym go spędzić pożyteczniej. A tak - zawsze coś do napisania, do skomentowania, do przejrzenia... Poza tym jednak daje mi dużą motywację do tego, by dbać o włosy. Dzięki temu, że notuję tu swoje spostrzeżenia, zawsze mogę sobie szybko przypomnieć, jak wyglądała pielęgnacja w danym miesiącu lub kiedy dokładnie podcinałam końcówki. To bardzo przydatne :)


9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?

Trudno powiedzieć, zwykle temat sam mi się nasuwa. Rzadko zdarza się, że nie mam o czym napisać, wręcz przeciwnie - zwykle zastanawiam się, na który temat się zdecydować :) Pomysłów na posty mam całkiem sporo i pomału będę je realizować.


10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga tak, że chciałaś go usunąć?
 
Tak, mniej więcej po dwóch miesiącach prowadzenia, już prawie się na to zdecydowałam. Nie wynikało to z tego, że na blogu był mały ruch albo tego, że odechciało mi się dbać o włosy, przyczyny były nieco inne. Właściwie to nie wiem, czy nie żałuję, że się wtedy na to nie zdecydowałam, ale było, minęło :)
 
 
I ja również zapraszam do odpowiedzi wszystkich, którzy jeszcze mają ochotę :)
 
Pozdrawiam serdecznie
Klaudia

poniedziałek, 22 października 2012

Kremowanie włosów. Opis metody i wrażenia po pierwszej próbie

Źródło: http://luxclub.pl/

 
Ostatnio coraz bardziej popularną metodą w pielęgnacji, poza tradycyjnym olejowaniem, staje się kremowanie włosów. Polega ona po prostu na nałożeniu na włosy kremu przed umyciem i pozostawieniu go na pewien czas, aby włosy przyjęły wszystkie substancje odżywcze.
 
 
Jaki krem jest odpowiedni? Oczywiście taki o "dobrym" składzie, tj. niezawierający silikonów, olejów mineralnych, za to bogaty w odżywcze olejki i masła. Blogerki polecają na przykład krem do ciała Isana - Masło shea & Kakao. Ja nie miałam z nim styczności, użyłam natomiast recenzowanego już kiedyś oliwkowego kremu Herbamedicus. Dla przypomnienia jego skład:
 
Aqua, Glyceryl Stearate, Octyldodecanol, Cetearyl Alcohol, Glycerin, Olea Europaea Fruit Oil, Parfum, Benzyl Alcohol, Methylchloroisothialzolinone, Methylisothiazolinone
 
Jak widać jest krótki, może niezbyt treściwy, choć stosowany na twarz sprawdza się świetnie (nie pierwszy raz go zachwalam :)). Jednym z głównych składników jest oliwa z oliwek - jak wiadomo jest to olej, który sprawdza się prawie na każdych włosach. Postanowiłam więc spróbować i "zakremować" nim swoje włosy.
 
 
Jakie były efekty? Szczerze mówiąc, nijakie. Włosy były dość gładkie, jednak nie gładsze niż po zwyczajnym oleju, o wiele trudniej się je rozczesywało, tuż po umyciu były spuszone i w nieładzie.
 
Nie wiem, czy moje włosy po prostu nie polubiły tej metody, może efekt jest zależny od użytego preparatu, w każdym razie wiem, że nieprędko znów sięgnę po krem w pielęgnacji. Chociaż kto wie, może kiedyś zaopatrzę się w coś innego i spróbuję znowu :)
 
 
Tymczasem pozdrawiam z olejem migdałowym na włosach nałożonym na Isanę z olejkiem babassu (również eksperyment :P).
 
Miłego tygodnia!
Klaudia

sobota, 20 października 2012

Jak samodzielnie podciąć włosy?

Jak wspominałam w jednej z ostatnich notek, zaopatrzyłam się w nożyczki fryzjerskie i dziś po raz pierwszy od 8 miesięcy samodzielnie podcięłam włosy :) Jeśli chodzi o podcinanie końcówek, nie był to mój debiut, gdyż robiłam to sama przez ostatnie 3 lata, jednak dzisiaj zrobiłam to po raz pierwszy odpowiednimi nożyczkami. W dzisiejszym poście chciałabym się podzielić prostą metodą na podcięcie końcówek w domu oraz udzielić kilku ważnych rad w tej kwestii.
 
Pierwszą rzeczą, jakiej potrzebujemy do obcinania włosów w domowych warunkach, są odpowiednie nożyczki. Muszą być one odpowiednio naostrzone i wyprofilowane - inaczej zamiast ciąć, będą miażdżyć włosy i przyczyniać się do ich szybszego rozdwajania. Nie sprawdzą się tu więc nożyczki biurowe albo krawieckie - najlepiej zaopatrzyć się w specjalne, fryzjerskie i używać ich tylko i wyłącznie do podcinania włosów (cięcie nimi innego materiału spowoduje szybkie stępienie). Najlepiej, jeśli są wykonane ze stali nierdzewnej, powinny także dobrze leżeć w dłoni, być odpowiednio długie, aby wygodniej było robić dłuższe cięcia.
 
Ja swoje nożyczki kupiłam w Rossmannie za ok. 15 zł. Sprawdziły się całkiem dobrze - są ostre, poręczne, tną włosy z łatwością, przy tym niedrogie. Takie nożyczki w zupełności się sprawdzą, jeśli planujemy robić cięcia tylko od czasu do czasu, nie potrzebujemy więc wydawać fortuny na bardziej profesjonalny sprzęt.
 
Kolejną ważną rzeczą jest to, że włosy powinno się ciąć na mokro, gdyż wtedy cięcie jest dokładniejsze i włos dłużej pozostanie nierozdwojony. Dlatego przed obcięciem warto włosy zmoczyć lub przynajmniej spryskać wodą.
 
 
Podcinanie końcówek krok po kroku
 
Jest kilka sposobów na podcięcie końcówek, każdemu odpowiada inna, ja jednak postaram się opisać tą, którą sama stosuję i która sprawdza się całkiem dobrze :)
 
Zaczynam od lekkiego zmoczenia włosów (rozczesuję je mokrą szczotką/grzebieniem), potem dzielę włosy na dwie równe części i przekładam je do przodu, ostatni raz rozczesuję. Następnie, zaczynając od jednej strony, biorę włosy pasemko po pasemku i po kolei obcinam, np. o 1 cm, idąc od przedniej do tylnej części włosów. To samo robię z drugą stroną, rozczesuję włosy i oglądam efekt pomagając sobie małym lusterkiem. Jeśli są nierówności, wyłapuję konkretne pasemka i poprawiam je, dodatkowo skracając. Na koniec odrobinę stopniuję przód, żeby ładniej się układały na plecach.
 
Metoda ta jest naprawdę bardzo prosta, nie zajmuje dużo czasu, a uzyskałam ładniejsze, gładsze, bardziej zdyscyplinowane końcówki prawie bez utraty na długości :) Udało mi się też zrobić całkiem ładne U, wyrównać nieco dziwne schody i złagodzić zbyt ostre V zrobione ostatnio przez fryzjerkę.
 
 
Nie jest może idealnie, ale jestem zadowolona z efektu :) Włosy na obu zdjęciach są pofalowane od warkocza. Jeśli znajdę jeszcze jakieś nierówne pasemka, poprawię.
 
Domowe podcinanie włosów ma wiele zalet: po pierwsze jest to duża oszczędność, poza tym możemy pozbyć się zniszczonych końcówek w każdej chwili, a ponadto nie musimy się obawiać o dużą utratę na długości. Myślę więc, że warto się zainteresować tym tematem i nauczyć się samodzielnie podcinać włosy :)
 
 
A Wy? Czy podcinacie włosy w domu, czy wolicie powierzyć to fryzjerowi? :)
 
Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia
 
PS. Dziś po raz pierwszy wypróbuję kremowanie włosów z użyciem kremu Herbamedicus. Jestem bardzo ciekawa efektu :)

piątek, 19 października 2012

TAG: Moje włosy w pigułce


Zostałam otagowana przez Waniliową Kokosankę, bardzo dziękuję :)


 Zasady:  odpowiedzieć na 13 pytań, otagować 5 osób (oczywiście je o tym poinformować), podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
 
 
 1. Twój naturalny kolor włosów:  
 
Ciemny brąz, taki jak na zdjęciach.

 2. Twój obecny kolor włosów:  
 
Moje włosy nigdy nie były farbowane, więc jest to nadal ciemny brąz :) Bardzo lubię kolor swoich włosów i nie mam zamiaru się z nim rozstawać :)

 3. Aktualna długość Twoich włosów:  
 
Według ostatnich pomiarów jest to około 43 cm, mniej więcej do połowy łopatek (długość również jest dobrze widoczna na zdjęciach).

 4. Długość, na jaką chciałabyś zapuścić włosy. 
 
Aktualnie nie zamierzam jakoś specjalnie zapuszczać włosów, obecna długość mi odpowiada. Jednak gdybym zdecydowała się na ich zapuszczenie to byłaby to długość nie większa niż do zapięcia od stanika.

 5. Jak często podcinasz końcówki?  
 
Regularnie, co 2-3 miesiące w zależności od ich stanu i potrzeb.

 6. Twoje włosy są proste, falowane czy kręcone?  
 
Wszyscy mówią mi, że są proste, ja jednak dostrzegam lekkie falowanie, kto wie, może z czasem uda mi się poprawić skręt? Jednak nie jest łatwo w jakikolwiek sposób wystylizować moje włosy, więc póki co zostawiam je samym sobie...

 7. Jaką porowatość mają Twoje włosy?
 
Niestety wysoką. :(

 8. Jakie są Twoje włosy (np. normalne, przetłuszczające się, suche itd.)?  
 
Wydaje mi się, że normalne, lecz ze skłonnością do suchych.

 9. Jak wygląda Twój codzienny włosowy rytuał pielęgnacyjny?
 
Włosy myję co drugi dzień. Jeśli mam czas, przed myciem stosuję oleje lub maskę po umyciu. Nie suszę suszarką, nie prostuję, nie kręcę, w domu noszę je zaplecione w warkocz. Czeszę je drewnianym grzebieniem, po umyciu zabezpieczam końcówki silikonowym serum, nie używam szamponów z SLS. Więcej na temat mojej pielęgnacji można oczywiście przeczytać na blogu :)

 10. Czego nie lubią Twoje włosy (np. wiatru, silikonów itp. - wszystko co przyjdzie Ci do głowy)?  
 
Jest sporo takich rzeczy. Przede wszystkim nie znoszą wilgoci, bo robią się od niej sztywne i napuszone. Nie lubią być związywane (a raczej ja nie lubię, kiedy są związane, bo jest mi niewygodnie), najczęściej chodzę więc w rozpuszczonych. Ze składników kosmetycznych nie cierpią SLS, parafiny, alkoholu, nadmiaru silikonów i protein. Nienawidzą też wszelkiej stylizacji, nakładania na nie żelu, pianki i naruszania w jakikolwiek sposób ich naturalności - nigdy się nie słuchają :(

 11. Co lubią Twoje włosy? (np. olejowanie, długie spacery przy blasku księżyca itp. - wszystko co przyjdzie Ci do głowy)?  
 
Ciężko powiedzieć, co one tak naprawdę lubią :P Na pewno do tych rzeczy należy olej winogronowy, gdyż fajnie je wygładza, pogrubia i ogranicza ich puszenie przy wilgotnej pogodzie. Lubią też olejek rycynowy, bo bardzo szybko po nim rosną :) Dobrze sprawdzają się też na nich wszelkie maski nawilżające, bo często brakuje im nawilżenia. Lubią być związywane na noc w warkocz, gdyż dzięki temu rano są gładkie. Lubią też podcinanie końcówek, gdyż wyglądają po tym na zdrowsze i bardziej gęste :)

 12. Jaka jest Twoja ulubiona fryzura?
 
Rozpuszczone włosy - jak wspominałam, nie lubię ich związywać, bo denerwuje mnie konieczność ciągłego poprawiania fryzury, a rozpuszczone i tak wyglądają najlepiej :)

 13. Gdyby Twoje włosy umiały mówić to co by powiedziały?

 Nie wiem, to pytanie mnie przerasta. :P Myślę jednak, że pogratulowałyby mi ogarnięcia, nie pokładania wiary w reklamach i kupowania kosmetyków w miarę dostosowanych do ich potrzeb :)

 + Od kiedy stosujesz świadomą pielęgnację włosów? (pytanie opcjonalne)  
 
Od marca 2012, czyli od 7-8 miesięcy.
 
 
 TAGUJĘ:  
 
Cleo 
 

czwartek, 18 października 2012

Rossmannowe zakupy: kupiłam nożyczki!


Zgodnie z poradą kilku z Was wybrałam się dzisiaj do Rossmanna i kupiłam nożyczki fryzjerskie. Wreszcie będę mogła sama podcinać sobie włosy :) Zapłaciłam za nie 15zł, o wiele mniej niż w sklepie fryzjerskim, ciekawe, jak się sprawdzą. Nie mogę się doczekać, żeby je wypróbować - moje włosy potrzebują już podcięcia, ale chciałabym się z tym wstrzymać do końca miesiąca. Choć znając mnie, pewnie zrobię to już niedługo :)
 
Oprócz tego kupiłam też olejek pod prysznic Isana (wreszcie znalazłam go na półce), który od dawna zamierzam wypróbować.
 
Inne, mniej ciekawe, a bardziej prozaiczne zakupy takie jak waciki czy dezodorant pomijam :P W Rossmannie rzeczywiście jest teraz pełno promocji, poszłam tylko po nożyczki, a wróciłam z torebką zakupów, bo podczas buszowania między pólkami przypomniało mi się, że nie mam tego czy tamtego... :)
 
A teraz uciekam zająć się prezentacją na angielski, pozdrawiam wszystkich serdecznie i życzę udanego piątku!
再见 Klaudia

wtorek, 16 października 2012

Moje włosowe cele + duży dwutygodniowy przyrost!

Dbam o włosy od kilku miesięcy, ale stwierdziłam, że przydałoby się jakoś zanotować to wszystko, co przez pielęgnację chcę osiągnąć :)
 
Zmiana w wyglądzie włosów od samego początku zachodziła bardzo małymi kroczkami i właściwie dopiero teraz, po tych 7-8 miesiącach mogę stwierdzić, że obecna pielęgnacja rzeczywiście przynosi efekty. Zdaję sobie też sprawę z tego, że moje włosy są włosami trudnymi i prawdopodobnie nigdy nie uda mi się osiągnąć dokładnie takiego efektu, jaki bym chciała, jednak myślę, że wiele jeszcze może się zmienić, jeśli chodzi o ich kondycję :)
 
Zapraszam do przeczytania o moich włosowych marzeniach!
 
 

 WŁOSY ZDROWE NA 100% DŁUGOŚCI 

 
Najniższa partia moich włosów wyrosła za czasów, kiedy nie dbałam o dietę i używałam zbyt ostrych szamponów, które je zniszczyły. Nic więc dziwnego, że na dole moje włosy są nieco postrzępione, mocniej przesuszone i wyglądające gorzej niż reszta. Moim celem jest zapuszczenie włosów praktycznie na nowo, czyli uzyskanie w 100% włosów, które wyrosły po zmianie nawyków żywieniowych i pielęgnacji, niezniszczonych szamponami, po prostu zupełnie zdrowych :)
 
Jak sytuacja wygląda obecnie?
Moje włosy mają długość 43 cm, z czego 28 cm to nowe włosy, tak więc posiadam około 65% zdrowych włosów. Oczywiście w ciągu 7 miesięcy włosy nie urosły o 28 cm, oceniam po prostu wizualnie granicę zniszczeń.
Nie mam lepszego zdjęcia, ale chyba mniej więcej widać, gdzie ta granica się znajduje - ja przynajmniej wyraźnie dostrzegam ją "na żywo".
 
 
Widać, że "nowe" włosy są zupełnie inne od tych "starych" :) Dlatego też jest to mój aktualny priorytet - regularne pozbywanie się dolnej warstwy. Stąd też nie dbam zbytnio o ich długość, ale o tym później :)
 
 

  BLASK!  

 
Bardzo chciałabym, aby moje włosy pięknie błyszczały. Niestety jest to rzecz, z którą mam ogromny problem :( Moje włosy nie są równe i nigdy nie stworzą gładkiej tafli, zupełnie nie wiem więc, jak mam ten cel osiągnąć :( Właśnie przez brak blasku moje włosy często wyglądają na przesuszone i zaniedbane, a przecież takie nie są! Z tego też względu zazdroszczę dziewczynom, które już po kilku miesiącach pielęgnacji uzyskały piękne, lśniące włosy - ja czasem mam wrażenie, że moje reagują na wszystko wolniej.
 
Marzę więc o gładkich i błyszczących włosach, które wyglądają po prostu na mocne i zdrowe.
 
mój cel :) Źródło: http://polki.pl/
 
 

  KONDYCJA  

 
Wymaga ciągłej poprawy. Chciałabym, aby w przyszłości uzyskały niższą porowatość, mniej się rozdwajały i niszczyły, po prostu były mocniejsze (choć w tej kwestii jest już i tak znaczna poprawa). Za klucz do tego sukcesu uważam dietę :) Ciągle walczę też z przesuszeniem, również jest duża poprawa, głównie dzięki odżywkom d/s stosowanych jako b/s.
 
Chciałabym też, aby słabiej reagowały na wilgoć w powietrzu - aktualnie mam z tym spory problem, gdyż natychmiast po wyjściu na dwór robią się sztywne, napuszone, niszczą się od byle czego i nie da się ich przygładzić. Myślę, że wynika to z ich wysokiej porowatości, nie wiem, czy da się coś z tym zrobić...
 
 

  GĘSTOŚĆ       

 
Bardzo ważny cel od początku włosomaniactwa, chciałabym, by moich włosów było więcej, a mają skłonność do wypadania. Raz jest lepiej, raz gorzej. W tej kwestii jest jednak i tak spora poprawa, w porównaniu do tego, co było kilka miesięcy temu, więc nie narzekam :)
 
 
aktualny kucyk



 

  FALE  

 
Moje włosy są nieco falowane, ale ciężko jest wydobyć z nich jakiś faktyczny skręt. Nie pogardziłabym, gdyby był trochę mocniejszy, ale przeżyję, jeśli zostanie tak jak jest :) Chciałabym jednak, by włosy tworzyły mocniejszy skręt naturalnie, bez konieczności babrania się dwie godziny w żelach i piankach, bo wiem, że nie będzie mi się chciało ich stylizować. Zastanawiam się, czy to jest w ogóle możliwe... Aktualnie myślę też, czy w moim przypadku skręt ma jakiś związek z długością, może dłuższe falowałyby się mocniej?
 
cudowne, falowane włosy :)
PS. Na wielu moich zdjęciach możecie zobaczyć fale, ale zwykle mają pochodzenie odwarkoczowe :P
 
 
 

  NO WŁAŚNIE - DŁUGOŚĆ   

 
Sprawa z długością wygląda tak, że jest to właściwie coś, na czym najmniej mi zależy. Dzisiaj zrobiłam zdjęcie swoich włosów i stwierdziłam, że tyle mnie satysfakcjonuje. Nie będę więc ich póki co dalej zapuszczać, a skupię się na podcinaniu :)
 
Dzisiejsze zdjęcie:
 
 
Swoją drogą, ostatnio fotografowałam je 2 tygodnie temu i bardzo dużo od tej pory urosły! Czyżby była to zasługa olejku rycynowego? :)
 
 
Widzicie różnicę? :)
 
 
To by było na tyle, jeśli chodzi o moje włosowe cele :) Mam nadzieję, że przynajmniej część z nich uda mi się kiedyś zrealizować...
 
Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia
 
PS. Wybrałam się dzisiaj do sklepu fryzjerskiego w moim mieście i dowiedziałam się, że najtańsze nożyczki kosztują tam 44zł - dla mnie to dosyć dużo :( No nic, będę musiała szukać dalej...

niedziela, 14 października 2012

Dzisiejsze włosy - 14.10.2012

Weekend mija mi leniwie, postanowiłam więc pokazać Wam, jak wyglądają moje włosy w naturalnym, słonecznym oświetleniu :)





 

Od kilku tygodni walczę o ich blask, co w moim przypadku nie jest wcale prostą sprawą, bo mam mnóstwo babyhair które rosną wszędzie i bynajmniej nie jest to pozytywny efekt suplementacji. Tak już mam, że dużo włosów mi wypada, na to miejsce rośnie dużo nowych, moje włosy są więc cały czas nierównej długości, przez co niemożliwe jest osiągnięcie prawdziwego wygładzenia i blasku. Robię jednak co mogę :) Cieszę się, że ostatnio mają przyzwoite nawilżenie i, o dziwo, gładkość, choć fakt, że w okresie jesiennym zaczęłam stosować odżywkę b/s z silikonem i parafiną. Ogólnie jednak jestem dość zadowolona z ich stanu, czuję, że są o wiele zdrowsze niż jeszcze kilka miesięcy temu, więc nie poddaję się i dbam o nie dalej :)
 
Zadziwia mnie ich odcień na tym zdjęciu, w rzeczywistości są bardzo ciemne, a w słońcu ich kolor wydaje się bardzo chłodny i o wiele jaśniejszy :)
 
W tym tygodniu muszę koniecznie wybrać się do sklepu fryzjerskiego po nożyczki - podcinałam je niecałe dwa miesiące temu, ale już widzę, że przydałoby się trochę odświeżyć końcówki. Nie mogę się doczekać, kiedy pozbędę się dolnej, zniszczonej i przesuszonej części i będę mogła się cieszyć zdrowymi włosami na 100% długości, dlatego nie szkoda mi centymetrów :)
 
 
Życzę wszystkim miłej 星期日, to znaczy niedzieli! :)
 
Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

sobota, 13 października 2012

Jak odżywiać się zdrowo na studiach?

Ponieważ dwa tygodnie temu zaczęła się moja przygoda na studiach, chciałam się podzielić pewnymi spostrzeżeniami w kwestii zdrowego odżywiania. Jak wiadomo, jest ono niezbędne, jeśli chcemy mieć piękne włosy, ale co zrobić, kiedy cały dzień jesteśmy na uczelni i nie mamy czasu na gotowanie, a przecież coś jeść trzeba? :)
 
 
Źródło: http://blog.case.edu/
 
Jak zawsze w temacie zdrowego odżywiania, tu także liczą się szczegóły. Należy zwracać uwagę na każdy aspekt naszej diety i eliminować wszystko to, co szkodliwe, szukając zamienników. Ponadto oczywiście należy pamiętać o wszystkich podstawowych zasadach, które obowiązują nas niezależnie od czasu i miejsca :) Tak więc:
 
 
 1. Obiad.  Będąc cały dzień na uczelni, warto wykorzystać jakieś okienko do zjedzenia obiadu. Nie warto wówczas wybierać się do KFC czy McDonalda, a zastąpić bary stołówką. Na większości uczelni takie stołówki funkcjonują i za niewielkie pieniądze można tam zjeść porządny, domowy obiad :) Dla naszego organizmu jest to ogromny prezent, zwłaszcza, jeśli musimy często jadać na mieście.
 
 2. Drugie śniadanie.  Przez całe liceum codziennie kupowałam w szkolnym sklepiku drożdżówkę i żywiłam się w ten sposób przez 3 lata... Drożdżówka jak wiadomo to praktycznie sam cukier, nie zawiera żadnych substancji, które mogłyby być cenne dla organizmu :( Dlatego o wiele lepszym rozwiązaniem jest wstanie parę minut wcześniej i zrobienie sobie kanapki, do której można włożyć warzywa, zarodki pszenne i inne zdrowe składniki. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie takie rozwiązanie jest o wiele bardziej pożywne i smaczniejsze :)
 
 3. Zimne napoje.  Na uczelnię, jak wiadomo, warto zabrać ze sobą butelkę niegazowanej wody. Jak zwykle unikamy słodzonych, gazowanych napojów i w tej kwestii nie ma nic nowego :)
 
 4. Gorące napoje.  Tu sprawa jest nieco cięższa, biorąc pod uwagę to, że wszędzie naokoło stoją automaty z kawą i herbatą, a nam zamykają się oczy. Pierwsza zasada jest taka, że staramy się nie kupować napojów z automatu - zawierają bardzo wiele konserwantów, barwników i innych syfów, których nie ma sensu w siebie wlewać :) Warto rozejrzeć się za jakimś miejscem (np. barek, sklepik, stołówka) gdzie można samemu zaparzyć sobie herbatę lub zamówić świeżą kawę. Najlepszym rozwiązaniem jednak jest oczywiście porządne wysypianie się i nie sięganie po używki, ale wiadomo, że nie zawsze tak się da.
 
 5. Przekąski.  Tutaj również nic nowego - unikamy chipsów, paluszków, nadmiaru słodyczy, żelek i tym podobnych. Zamiast tego zabieramy ze sobą na uczelnię jakiś owoc, np. banana albo jabłko. Fajnie sprawdzają się także owoce suszone, np. właśnie jabłka, których teraz jest wszędzie pełno, które można sobie przegryzać cały dzień :) Dobrym pomysłem jest także branie ze sobą gorzkiej czekolady, która zawiera dużo magnezu, który wspomaga nasz układ nerwowy, czyniąc nas bardziej odpornymi na stres, a jednocześnie zaspokaja nasze zapotrzebowanie na słodycze.
 
 
Rozmawiałam wczoraj ze znajomymi na uczelni i dziwili się, że w ogóle nie jadam fast foodów :D Podzieliłam się więc z nimi moją wiedzą na ten temat (post o szkodliwości fast foodów). Mam nadzieję, że z czasem uda mi się przekonać więcej osób do zrezygnowania z tego typu żywności :)
 
 
Jak Wam mija październik? W szkole, na uczelni, a może w pracy? Czy macie jakieś inne pomysły na zdrowe przekąski i przestrzeganie zasad zdrowego żywienia w ciągu dnia? ;)

środa, 10 października 2012

Mycie włosów odżywką - podejście pierwsze

O myciu włosów odżywką słyszę już od dawna. Moja pierwsza reakcja była mniej więcej taka: Coo? Mam umyć włosy odżywką? Na bank będą tłuste! Nie uwierzyłam tej metodzie zupełnie. Dwa dni temu nadszedł jednak moment, kiedy pokusiłam się o próbę. Byłam ciekawa, czy rzeczywiście da się umyć włosy odżywką i jak będą się po tym zachowywać. Jesteście ciekawe? ;)
 
 
 
Najpierw wyjaśnię może, na czym mycie włosów odżywką dokładnie polega i co ma na celu. Może nie każdy o tym wie, ale odżywki zawierają na ogół łagodne detergenty (np. Certimonium Chloride), które pozwalają na umycie nimi włosów. Dobra odżywka do mycia powinna mieć jak najprostszy skład, rzadką konsystencję, nie powinna zawierać silikonów, parafiny ani zbyt dużej ilości olejków. W praktyce takie mycie wygląda tak, że na mokre włosy (a właściwie na skórę głowy) nakładamy dużą ilość odżywki, przez dłuższą chwilę masujemy, następnie na kilka minut zostawiamy, aby zanieczyszczenia się zemulgowały i dokładnie spłukujemy. Ta metoda jest przeznaczona przede wszystkim dla włosów kręconych lub delikatnych, które niekorzystnie reagują na mocniejsze detergenty zawarte w szamponach. Mycie odżywką chroni włosy przed przesuszeniem, regularnie stosowane może znacznie poprawić skręt i wygładzenie.
 
Myślałam, że dobrze znam swoje włosy i byłam niemal pewna, że w ich przypadku mycie odżywką się nie sprawdzi. Ale zaczęłam im się bliżej przyglądać i stwierdziłam, że są przecież dosyć cienkie, falowane, nie przetłuszczają się nadmiernie, więc pomyślałam sobie... czemu nie? :) Postępowałam zgodnie z powyższym opisem, używając balsamu Mrs. Potter's. Z przezorności dodałam do niego małą kropelkę szamponu, żeby wytworzyło się troszeczkę piany (sama odżywka nie będzie się pieniła w ogóle lub bardzo słabo). Po spłukaniu i wysuszeniu sprawa wyglądała następująco:
 
Włosy były umyte tak samo, jak po użyciu szamponu!
 
No, powiedzmy. Nie domyła mi się jedynie część włosów z tyłu, która, nie wiedzieć czemu, nie domywa mi się dość często (nawet przy użyciu szamponu), więc po prostu związałam resztę włosów i umyłam jeszcze raz to jedno pasmo. Do reszty włosów nie miałam jednak zarzutów - wyglądały naprawdę świeżo, tak jak zwykle po umyciu szamponem.
 
Jeśli chodzi o włosy na długości, to właściwie szału nie było. Liczyłam na znaczne wygładzenie i nawilżenie, a tymczasem były jakieś potargane i jeszcze bardziej nieuporządkowane niż zwykle. Czytałam jednak, że przy myciu odżywką na efekty trzeba trochę poczekać, aż włosy się do niej przyzwyczają :)
 
Jeśli chodzi o świeżość, były świeże równie długo co po umyciu szamponem. Nie musiałam ich myć na drugi dzień, mogłam zrobić to jak zwykle po dwóch dobach.
 
 
Generalnie jestem tą metoda bardzo pozytywnie zaskoczona :) Czy spróbuję jeszcze raz? Tak! Pierwsza próba odbyła się pomyślnie i liczę na to, że ta metoda zaowocuje w przyszłości. Może nawet uda się poprawić skręt?


A Wy? Czy lubicie myć włosy odżywką? Jakie zaobserwowałyście efekty przy stosowaniu tej metody? :)
 
Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

wtorek, 9 października 2012

Jesienny paznokciowy konkurs u Alter Ego - moje zdobienie

Jak zapowiedziałam, prezentuję swoje zdobienie, które wysłałam na konkurs u Alter Ego. :)
Generalnie nie lubię i nie umiem robić wzorków na paznokciach, więc nie jest to nic specjalnego, ale końcowy efekt nawet mi się spodobał. Osobiście uważam, że takie wzorki są zbyt pstrokate, żeby wyjść z nimi na ulicę... ale może ktoś by się odważył :)
 
 




 

Gratuluję zwycięzcom!

Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

niedziela, 7 października 2012

Olejek Alterra Granat & Awokado - recenzja

Recenzja jednego z olejków Rossmannowej Alterry, który jest lubiany przez wiele blogerek. Czy na to zasługuje? Zobaczmy...
Olejek Alterra Granat & Awokado
 
Skład: Glycine Soja Oil (sojowy), Ricinus Communis Seed Oil (rycynowy), Prunus Amygdalus Dulcis Oil (ze słodkich migdałów), Zea Mays Germ Oil (z kiełków kukurydzy), Sesamum Indicum Seed Oil (sezamowy), Vitis Vinifera Seed Oil (z pestek winogron), Olea Europaea Fruit Oil (oliwa z oliwek), Parfum, Persea Gratissima Oil, Punica Granatum Seed Oil, Simondsia Chinensis Seed Oil, Triticum Vulgare Germ Oil, Tocopherol, Helianthus Annuss Seed Oil, Linalool
 
Cena: 12-15zł / 100ml
 
 
Olejek ten jest mieszanką praktycznie samych naturalnych olejków, nie zawiera barwników, konserwantów, olejów mineralnych. Docelowo jest przeznaczony do stosowania na skórę, ale z powodzeniem możemy go stosować także na włosy :) Produkt jest dość rzadkim, wręcz wodnistym, pomarańczowo-żółtawym płynem znajdującym się w szklanej, zakręcanej butelce. Ma dość przyjemny zapach - wiele dziewczyn skarży się, że jest męczący, ale mi nie przeszkadzał.
 
Olejek ten nakładałam na włosy zwykle na kilka godzin lub na całą noc. Sprawdzał się dość dobrze :) Po umyciu włosy były błyszczące, miękkie, sypkie i nawilżone, dobrze się układały. Dlatego też polubiłam się z tym produktem i myślę, że będę nie raz wracać do Alterrowych olejków. Jest jednak pewne ale - produkt nakładany zbyt często lub trzymany na włosach zbyt długo może je wysuszyć! Wówczas uzyskujemy efekt zupełnie odwrotny do zamierzonego, czyli puch i siano. Zdarzyło mi się to w tym roku na wakacjach, kiedy trzymałam go na włosach kilkanaście godzin i stosowałam prawie co drugi dzień bez przeplatania go z innymi olejami. Używany jednak w rozsądnych dawkach nie wyrządzi szkody, a wiele dobrego :)
 
Olejek całkiem fajnie sprawdza się też przy olejowaniu twarzy. Nie stosowałam go na ciało, ponieważ nie lubię takiej pielęgnacji. W przypadku do włosów można go także dodać do porcji odżywki d/s, wówczas poprawia nieco nawilżenie i wygładzenie.
 
Czy kupię go ponownie? Myślę, że tak :) Olejki Alterry sa łatwo dostępne, niedrogie, dobrze działają na włosy - nie widzę powodu, dla którego miałabym tego nie zrobić. Chyba, że znajdę jakiś jego lepszy zamiennik :)
 
 
Pozdrawiam serdecznie,
Klaudia

piątek, 5 października 2012

Jesienne rozterki - włosowe i nie tylko :)

Wybaczcie mi, że od kilku dni nie zamieszczam żadnych postów, ale przyczyna tego jest taka, że zwyczajnie zaczęły mi się studia. I nie chodzi tu o to, że nie mam czasu, ale o to, że włosy to ostatnia rzecz, o jakiej myślę, bo zwykle po powrocie do domu jaram się tym, czego nauczyłam się na zajęciach :D Poza tym jestem zmęczona całym tygodniem, bo już na samym wejściu jest niemała afera na uczelni, ale szkoda gadać.
 
I jeszcze w ramach dygresji, czego nauczyłam się do tej pory na studiach? ;)
八十三个工人, co oznacza dokładnie "osiemdziesięciu trzech pracowników", to tak fascynujące, że nie mogę się tym nacieszyć od wczoraj. :D Następnym razem mogę Wam zrobić wykład na temat tonów, to jest jeszcze ciekawsze :P Już wiem że uwielbiam swoje studia :) Gdyby jeszcze nie było takich problemów, jak są...
 
 
 
Wracając jednak do włosów, to ostatnimi dniami mają się okropnie. Nie mam już wątpliwości co do tego, że są wysoko porowate. Choćbym nie wiem jak długo przed wyjściem je czesała i przygładzała, to i tak po wyjściu na dwór natychmiast "nabierają" wody, unoszą się, puszą, robią się sztywne, nieuporządkowane i wyglądają koszmarnie. Dziś rano poddałam się i nałożyłam na nie silikonową pastę wygładzającą, żeby nie wyglądać aż tak okropnie :P Nie ma rady, widzę, że na okres jesienny będę się musiała zaopatrzyć w silikonową odżywkę, żeby choć trochę ograniczyć pochłanianie przez nie wody.
 
 
I na koniec - kilka dni temu pisałam Wam, że oczekuję na ważną dla mnie przesyłkę :) Paczka przyszła w poniedziałek, a jej zawartością jest album "Voodoo" autorstwa Alexz Johnson, mojej ulubionej od 7 lat wokalistki, którą cenię i uwielbiam bardziej wraz z każdym nowym utworem :)
 
 
Serdecznie polecam zapoznać się z tym albumem, ma naprawdę wiele niesamowitych utworów! Każdy z nich jest na swój sposób wyjątkowy, ale do moich ulubieńców należą: "Voodoo", "L.A. Made Me", "Taker", "Hurricane Girl" i od dziś "Superstition", który jest chyba najpiękniejszym fragmentem tej płyty...
 
 
 
Znacie jakieś dobre sposoby na zapanowanie nad włosami przy aktualnych warunkach atmosferycznych? :P

Pozdrawiam,
Klaudia

poniedziałek, 1 października 2012

Moje włosy - Październik 2012


Wrzesień był kolejnym miesiącem, kiedy przez ciągłe wyjazdy nie miałam czasu dla włosów. Nawet nie potrafię sobie za dobrze przypomnieć, jakich produktów używałam, o ile pamiętam, były to:
 
- balsam do kąpieli Babydream fur Mama, płyn do higieny intymnej Facelle, szampon Barwa: jabłko antonówka
- odżywka Isana z olejkiem babassu (jako odżywka d/s, odżywka b/s i maska)
- odżywka Mrs. Potter's Gingko bilboa & Keratyna
- maska Eva Natura Bawełna & Brzoskwinia
- ukraińska maska przeciwko wypadaniu włosów z ekstraktem z łopianu
- olej rycynowy
- olej migdałowy
- olejek Alterra Granat & Awokado
- serum Loreal Proffesional
 
Wszystkich produktów z wyjątkiem odżywek i szamponów używałam sporadycznie. Nie miałam też możliwości regularnego stosowania olejku rycynowego na porost, stąd też przyrost nie wygląda zbyt obiecująco:
 
 

Już któryś raz podczas robienia zdjęcia mam wrażenie, że są jakoś krzywo obcięte. I jakby się przerzedziły (nie wiem dlaczego, nie zauważyłam wzmożonego wypadania)... Ostatnio podcinane były miesiąc temu, a już widzę dużo zniszczonych końcówek, może to przez to, że teraz zaplatam warkocz zamiast robić koczka? Poza tym te fale nie bardzo mi odpowiadają, raz ułożą się ładnie, a innym razem zupełnie beznadziejnie...
 
Plany na październik:
1. Stosować regularnie olejek rycynowy na porost włosów
2. Kupić nożyczki fryzjerskie i samodzielnie podciąć włosy
 
Obawiam się, że październik nie będzie dobrym miesiącem - teraz dojdzie stres, pewnie żywienie się w barach i nie wiadomo gdzie... już widzę extra porcję włosów w wannie podczas mycia :(
 
Przepraszam, że dzisiejsza notka jest taka chaotyczna i marudząca, ale jestem po pierwszym dniu na uczelni - mnóstwo wrażeń, zamieszania w sprawie planu, pierwsze zajęcia... po prostu padam z nóg!
 
 
A jak Wam minął wrzesień?
 
Pozdrawiam,
Klaudia

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...