Zapraszam także tutaj:

piątek, 28 września 2012

Maniukiur hybrydowy (shellac). Warto, czy nie warto?

Przypomniałam sobie ostatnio pewien epizod z mojego życia, a mianowicie zrobienie sobie hybrydowego manikiuru z okazji studniówki. Postanowiłam go więc niejako zrecenzować i opisać jego plusy i minusy dla wszystkich, którzy zastanawiają się nad zrobieniem sobie takich paznokci :)
 
Jak wspominałam, na shellaca zdecydowałam się ze względu na studniówkę. Stwierdziłam, że skoro i tak maluję się i czeszę sama, to przynajmniej raz zrobię sobie porządny francuski manicure, który dla mnie osobiście jest szczytem estetyki jeśli chodzi o paznokcie, a nie jest mi łatwo zrobić go samej w domu. Na manicure umówiłam się na dzień przed studniówką w osiedlowym salonie (jeśli ktoś z Was jest z Lublina, mogę podać namiary).
 
 
Jak się robi manicure hybrydowy?
 
Na początku kosmetyczka zmyła mi poprzedni lakier, wypolerowała płytkę i nadała paznokciom kształt. Następnie za pomocą pilniczka spiłowała mi powierzchnię paznokcia, żeby ją zmatowić - tylko wtedy shellac się utrzyma. Kiedy w tym momencie zobaczyłam swoje paznokcie, byłam przerażona - były cienkie jak kartka papieru, chropowate, nierówne! Zaczęłam żałować, że w ogóle się na to zdecydowałam i zastanawiać się, czy po czymś takim w ogóle uda mi się je doprowadzić do porządku... Następnie nałożyła bazę, którą utwardziła pod lampą UV. Potem nałożyła lakier w delikatnym odcieniu nude, aby nadać paznokciom kolor. Później namalowała białe paski, malując końcówkę paznokcia na biało, uzyskując odpowiedni kształt za pomocą zmywacza w markerze. Na koniec dodała zdobienie w kolorach pasujących do sukienki i położyła bazę. Oczywiście każda nakładana warstwa została utwardzona pod lampą UV. Po zakończeniu nie musiałam czekać, aż lakier wyschnie, mogłam od razu wykonywać normalnie wszystkie czynności.
 
Malowanie trwało około godziny i kosztowało mnie 50zł.
 
Niestety nie mam lepszych zdjęć, ale końcowy efekt prezentował się tak:
 

Jak widać wyszedł ładnie, estetycznie i elegancko, czytli dokładnie tak, jak chciałam :)

Powiedziano mi, że lakier utrzymuje się do dwóch tygodni, jednak na moich nieco rozdwajających się paznokciach odpryski mogą powstać już po około tygodniu. Tymczasem z powodzeniem mogłam go nosić trzy tygodnie, tylko gdzieniegdzie domalowując odpryski i "odrosty" zwykłym, bezbarnym lakierem. Po trzech tygodniach trzeba się jednak było zabrać za jego zmycie i zasadniczo z tym był największy problem.
 
Nie chciałam płacić za zmywanie u kosmetyczki, więc za jej poradą zrobiłam to sama w domu, mocząc bawełniane waciki w acetonie i przykładając do paznokcia na 10-15 minut. W teorii brzmi to całkiem prosto, jednak łącznie zmywanie shellaca zajęło mi chyba z pół dnia z połowicznym skutkiem. Owszem, większość manikiuru się rozpuściła, ale niestety część została i nijak nie mogłam sobie z tym poradzić. Na paznokciach widać było wyraźne chropowate pozostałości hybrydowego lakieru, które po pomalowaniu nie wyglądały zbyt zachęcająco. Nie miałam jednak ani czasu, ani siły na dalszą walkę, pomalowałam więc jako tako paznokcie bezbarną odżywką i zostawiłam je samym sobie. Pozostałe kawałki lakieru częściowo odeszły wraz z kolejnym zmywaniem i malowaniem, a najbardziej uparta reszta po prostu odrosła. Wbrew pozorom paznokcie rosną szybko, ale odzyskanie gładkiej płytki trwało około czterech miesięcy...
 
Jeśli zaś chodzi o moje obawy dotyczące zniszczonej płytki, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zupełnie się one nie sprawdziły. Po zmyciu lakieru okazało się, że paznokcie pod noszoną trzy tygodnie grubą, ochronną warstwą znacznie się wzmocniły i urosły :)
 
 
No więc - warto, czy nie warto?
 
Jeśli zależy Ci na tym, by na szczególną okazję mieć ładne paznokcie i nie przejmować się odpryskami i złamaniami, to na pewno warto. Lakier rzeczywiście dobrze się trzyma, a jeśli manikiur robi wprawiona ręka, z pewnością będzie wyglądał ładnie i estetycznie. Shellac jednak według mnie nie jest dobrym rozwiązaniem na co dzień, gdyż po pierwsze szybko się nudzi (jak to lakier), a po drugie dość sporo kosztuje i ja na pewno nie mogłabym sobie pozwolić na taki wydatek co 2-3 tygodnie. Jeśli jednak zbliża się studniówka, ślub czy inna tego typu okazja, warto się nad tym zastanowić :)
 
Jeśli już się zdecydujesz na shellac, popytaj o dobry salon. Ja do swojego trafiłam przypadkowo i akurat trafiłam dobrze, ale wiem, że niektóre moje koleżanki nie miały tyle szczęścia - zapłaciły nawet o połowę więcej niż ja i spędziły w salonie nawet dwa, trzy razy więcej czasu...
 
 
Czy miałyście kiedyś manicure hybrydowy? Czy byłyście zadowolone z obsługi i efektu? A może macie jakieś skuteczne patenty na jego zmywanie? ;)


PS. Postanowiłam spróbować szczęścia i wziąć udział w rozdaniu :)

2 komentarze:

  1. Ja ze swojego w efekcie byłam zadowolona, również zapłaciłam 50 zł i również cudem trafiłam pierwszy raz na dobrą manikurzystkę (jedynym "ale" było wycinanie skórek, po czym rosły nierówno i haczyły się...).Bardzo ładnie wyglądały przez ok 2 tyg potem zaczęły odpryskiwać, musiałam jakoś to usunąć ale nie bawiłam się w aceton bo po 10 min nic a nic nie ruszyło, więc spiłowałam go sama...efekt taki że naruszyłam naturalną płytkę, jednak ja miałam różowy kolor, więc widziałam do kiedy piłować. Po ponad miesiącu, widzę gdzie jest wyraźny odrost,ale dopóki nie odrosną całkiem ścinam je bardzo króciutko. są strasznie miękkie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dawno u Ciebie nie byłam, nie myślałam o takim sposobie zdobienia paznokci, mam już i tak bardzo zniszczone paznokcie, nie potrafię ich trwale zapuścić pomimo, że są grube to się łamią ;(. U mnie nowy post możesz zajrzeć i wypowiedzieć się nt. domowych sposobów dbania o włosy. ;)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...